maja 20, 2020

Ktoś tu kłamie - Jenny Blackhurst

Tytuł: Ktoś tu kłamie
Autor: Jenny Blackhurst
Wydawnictwo: Albatros

Thriller to dość niełatwy gatunek literacki. Ten psychologiczny dreszczowiec to w samej swojej definicji coś, co ma wprawić nas w zaniepokojenie, wywołać lęk, zabić nasz spokój ducha. Osobiście uważam się trochę za "thrillerowego wyjadacza". Uwielbiam ten typ! Trudno mnie zaskoczyć i spełnić moje dość wysokie oczekiwania. Czy Jenny Blackhurst to się udało? Jak wyszła jej najnowsza powieść Ktoś tu kłamie? Warto, czy nie warto? Zapraszam do recenzji. 

 
O książce: 
Minął rok, odkąd Erica Spencer, lokalna działaczka, zginęła w wyniku tragicznego wypadku. Wydaje się, że nikt w Severn Oaks, zamożnym miasteczku, nie pamięta już o dramatycznym wydarzeniu, które wstrząsnęło tą małą społecznością. Do czasu, gdy do sieci trafia zapowiedź serii podcastów zatytułowanych „Prawda o Erice”. Ich autor zapowiada, że ujawni, co tak naprawdę wydarzyło się na halloweenowym przyjęciu, podczas którego Erica... ponoć została zamordowana. 
Podejrzanych jest sześcioro, a autor nagrań obiecuje w ostatnim z nich zdemaskować mordercę. Ponieważ każdy kolejny podcast skupia się na innym podejrzanym, mieszkańców Severn Oaks zaczyna ogarniać niepokój, a gdy jedna z wytypowanych osób ginie – wybucha panika. 
Uciekła? Jest winna? Grozi jej niebezpieczeństwo? Kiedy napięcie rośnie, sąsiedzi zwracają się przeciwko sobie. Zwłaszcza że każdy z nich ukrywa jakiś sekret. A jeden z nich już ma na koncie morderstwo…

"Sześcioro podejrzanych, sześć odcinków i morderca. Do usłyszenia za tydzień, o tej samej porze, kiedy to omówimy jak zmarła Erica Spencer, i skupimy się na pierwszej osobie z Szóstki z Severn Oaks." (str. 50) 

Moje zdanie:
Ktoś tu kłamie to przyjemna, dość niezobowiązująca pozycja na jeden, maksymalnie dwa wieczory. Napisana dynamicznym, prostym językiem, nie jest specjalnym, czytelniczym wyzwaniem. Niestety, jako wielbicielka thrillerów szukam w nowych pozycjach świeżości, zaskoczenia i czegoś oryginalnego - tutaj tego mi zabrało. Chociaż sam pomysł cotygodniowej, tajemniczej audycji mnie zainteresował, to jednak jak to dość często bywa, samo wykonanie zostawia wiele do życzenia. Powieść jak dla mnie za bardzo przegadana, opiera się głównie na dialogach, które, oprócz ujawnienia wielu wątpliwości głównych bohaterów, nie wiele wnoszą. Niestety są też wątki niedokończone, a  tego wybitnie nie lubię. Dopiero prawie przy końcu akcja rusza i coś zaczyna się dziać, lecz to za mało, by móc nazwać tą książkę dobrym thrillerem.
Wracając do występujących w niej postaci, to jest ich, jak dla mnie, zdecydowanie zbyt dużo. Każda podobna do kolejnej. Nie wiadomo kto jest głównym bohaterem, a kto pobocznym i pojawił się w samej historii tylko raz. Niestety gubiłam się dość często. Brakowało mi psychologicznego opisu, wszyscy byli za bardzo spłyceni. Trudno było kogokolwiek polubić, a to jednak zawsze nieco zmniejsza przyjemność czerpaną z lektury.
Nie można jednak odmówić Blackhurst talentu do kreowania zepsutych, snobistycznych i egoistycznych postaci. Idealnie pokazuje, że  prawdziwe oblicze bardzo często ukrywane jest pod maską perfekcjonizmu i piękna. Wewnątrz jednak tkwi brud i rozkład, którego nikt nie chce pokazać. 
Czy warto? Jeśli lubicie lekkie powieści, niezbyt wymagające, to ta będzie w sam raz. Jeśli liczycie na mroczny, psychologiczny thriller, to tutaj go nie znajdziecie. 
 
Ocena: 6/10
 
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Albatros
 

10 komentarzy:

  1. Jak tylko skończę lekturę książki, którą czytam obecnie, zabieram się za ten tytuł. Jestem ciekawa, jak go odbiorę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja na ten moment ma dość kiepskich thrillerów, które okazują się bardziej obyczajówkami, więc ten tytuł raczej sobie odpuszczę.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomysł na fabułę całkiem ciekawy, więc chciałabym kiedyś przeczytać tę powieść mimo zaistniałych niedociągnięć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm... Niby spoko, ale jednak fajerwerków brak ;) Przeczytałabym, bo wydaje mi się, że byłoby z tą książką jak z "Na progu zła", niepotrzebnie reklamowaną jako thriller. Fajna, ale błędnie zaklasyfikowana. Z drugiej strony strasznie chciałabym w końcu trafić na jakąś naprawdę mrożącą krew w żyłach, taką, że nie idzie się oderwać do ostatniej strony. Więc... W sumie nie wiem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Takie lekkie, niezobowiązujące thrillery ostatnio mnie nie satysfakcjonują.

    OdpowiedzUsuń
  6. A tam ;p Ja lubię książki Blackhurst i ta też mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam, że twórczość tej autorki śledzę z ciekawością, bo ma niesamowite pomysły na książki. Z wykonaniem tylko trochę gorzej. No ale...im więcej będzie pisać, tym lepiej wyrobi styl i...będzie można chwalić z czystym sumieniem...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm, myślę, że trzeba rozróżnić thriller na dwie grupy: stricte thriller, który jest mroczny i niepokojący, i domestic noir, gdzie fabula może nie wzbudza niepokoju, ale intryguje, ciekawi i wprowadza lekkie napięcie :) Właśnie w tej drugiej kategorii plasuję książki Blakhurst i jak do tej pory się nie zawiodłam :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 RECENZOWNIA KSIĄŻKOWA , Blogger