Autor: Andrew Caldecott
Wydawnictwo: Zysk i Ska
Jeśli jakaś książka ma napisane na swojej okładce, że jest to swojego rodzaju "Harry Potter dla dorosłych" to zdecydowanie ma już moją uwagę. Wszystko, co ma chociaż minimalny związek ze światem wykreowanym przez Panią Rowling musi wpaść w moje ręce. Dlatego też Miasteczko Rotherweird dość szybko ozdobiło moją półkę egzemplarzy recenzenckich. Czy porównywanie tejże lektury do światowego fenomenu wyszło jej na dobre, czy wręcz przeciwnie?
Zapraszam do recenzji.

Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez angielską królową do miasta Rotherweird. Niektórzy uważają je za wyjątkowe, inni za pomiot szatana. Jednak wszyscy zgodnie uznają, że trzeba je traktować z respektem i… obawą.
Czterysta pięćdziesiąt lat później do odizolowanego miasta wprowadza się Jonah Oblong – nowy nauczyciel historii, ale tylko tej po roku 1800. Oblong nie jest jedynym obcym, który zawitał do Rotherweird w ostatnim czasie. Multimiliarder sir Veronal Slickstone postanawia kupić i odrestaurować dawno zamknięty Pałac. Chociaż kierowani różnymi motywami, bohaterowie starają się połączyć przeszłość z teraźniejszością. Z pomocą nielicznych okruchów informacji rozsianych po całym Rotherweird próbują odkryć, co takiego wydarzyło się czterysta pięćdziesiąt lat wcześniej. Konsekwencje tego wyścigu będą zabójcze.
Moje zdanie:

Zacznę od tego, na co liczył każdy fan świata JK Rowling, czy jest to faktycznie Harry Potter dla dorosłych. Moim zdaniem - nie. Jeśli liczycie na dużo magii i wartką akcję to zdecydowanie się nawiedziecie. Nie tędy droga! Według okładki, Andrew Caldecott stworzył opowieść o szkole dla uzdolnionych dzieci, jednakże w rzeczywistości, autor położył głównie nacisk na społeczne i obyczajowe aspekty samych wydarzeń. Główny trzon historii ginie gdzieś pomiędzy poszczególnymi opisami życia w Miasteczku Rotherweird. Wiele wątków jest niepotrzebnych i tylko dodaje kolejnych stron. Z jednej strony dobrze, że dzieje się dużo, z drugiej jednak łatwo się pogubić. W pewnym momencie nie do końca wiadomo, co jest głównym wątkiem, a co pobocznymi. Warto byłoby okroić fabułę z dużej ilości dygresji i ślepych zaułków, wtedy powieść nabrałaby tempa.
Minusem sporym byli też bohaterowie. Było ich zdecydowanie za dużo i zlewali się w jedną całość. Trudno zżyć się z kimkolwiek, jeśli nie wiemy nawet kto jest główną postacią, a kto tłem. Niektórych bohaterów różniły tylko imiona, bo byli za bardzo do siebie podobni. Fakt, że z przodu książki mamy wypisane wszystkie najważniejsze postacie (trzy strony!), to jednak sprawdzanie tego co kilka stron jest na prawdę męczące. W pewnym momencie średnio już obchodziło mnie to, kto jest kim.
Czego nie można odmówić tej powieści, to sam klimat. Gotycki, osobliwy i niepokojący.
Na plus także rysunki, które zdobią wybrane strony powieści. Dziwaczne, groteskowe, warte uwagi.
Zdecydowanie czytanie Miasteczka Rotherweird wymaga czasu. Nie jest to lekka, łatwa lektura na jeden wieczór.
Ocena: 5/10
Szkoda że nie robi wrażenia, bo Harry Potter dla dorosłych mógłby mnie przekonać :)
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię wszelkich porównań jednej książki do drugiej - według mnie każda jest inna i unikatowa.... może spodobać się lub nie. Co do samej książki to nie mam jej w planach a czy przeczytam? Raczej nie ;)
OdpowiedzUsuńCzyli to taka przeciętna książka z kilkoma wadami. Może jakoś bardzo mnie teraz nie kusi, ale też nie będę jej skreślać. Myślę, że dam jej kiedyś szansę. ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam, ale jeśli natknę się na tę książkę w bibliotece. Nie wykluczam, że mogłaby mnie zaciekawić. Niemniej w pierwszej kolejności skupiam się na tych tytułach, na jakich najbardziej mi zależy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChodziła mi ostatnio po głowie. Na razie dalam sobie spokój bo czasu brak,ale myślę ze kiedyś po nia siegne.
OdpowiedzUsuńhm, no nie wiem. Okładka mnie zachwyca, a książkę ściągnęłam w formie ebooka. Możliwe, że kiedyś się skuszę ... ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli ja na okładce czytam porównanie do jakiegoś kasowego tytułu, to już wiem, że będzie...nijako. I chyba się nie pomyliłam i tym razem;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Niestety, raczej się nie skuszę. Po tym porównaniu do Harrego Pottera można czuć się nieźle zawiedzionym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
A mnie właśnie wkurzają te porównania do Pottera. Przez jakiś czas na okładkach co drugiej fantastyczniej książki młodzieżowej było: dla fanów Harry'ego". Tak samo jak każdy wampir do Zmierzchu i każdy erotyk do Greya. Harry jest tylko jeden hehe.
OdpowiedzUsuńNie mniej klimat i opis książki też by mnie pewnie skusił. Tematyka ciekawa, szkoda, że faktycznie autor nie rozbudował tego tak jakbyśmy chcieli. Za dużo wątków i bohaterów bywa męczące. Czy dam jej szansę nie wiem, zobaczy się :)
Pomlaskałam trochę nad tą recenzją, ale finalnie doszłam do wniosku, że dla samego gotyckiego klimatu bym jednak zaryzykowała. I przeczytała :)
OdpowiedzUsuń