Autor: Anna Matwiejewa
Wydawnictwo: MOVA
Istnieją historie, które do dziś pozostają tajemnicą i rozpalają wyobraźnię.Tragedia na Przełęczy Diatłowa to jedna z największych zagadek XX wieku. Wydarzenia te od dawna stanowią przedmiot sporu między zwolennikami różnych teorii spiskowych. Za śmierć uczestników wyprawy winą oskarżano kolejno wojsko testujące nowy rodzaj broni, obserwowane w okolicy Góry Umarłych obiekty UFO, miejscowych Mansów, zbiegłych więźniów lub strażników łagrów, Śnieżnych Ludzi czy nawet lawinę.
Co tak na prawdę stało się z grupą złożona ze studentów i absolwentów Politechniki w Swierdłowsku (dziś Jekaterynburg) na przełomie stycznia i lutego 1959, która wyruszyła na wyprawę w góry Ural? Chociaż od tego dramatu minęło już sześćdziesiąt lat, wciąż nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

Na wmurowanej w skałę brązowej tablicy na obszarze posępnej Przełęczy Diatłowa widnieje krótka inskrypcja: "Było ich dziewięcioro". Choć mówi niewiele, odnosi się do jednej z największych tajemnic Rosji i upamiętnia bohaterów ponurej, do dziś niewyjaśnionej historii.
W 1959 roku grupa studentów i absolwentów z Politechniki Swierdłowskiej wyruszyła w góry Ural. Celem wyprawy było zdobycie szczytu Otorten i Ojka-Czakur, a trasa, jaką studenci mieli przebyć, wynosiła ponad 300 kilometrów. Grupie przewodził Igor Diatłow; wszyscy uczestnicy ekspedycji byli do niej przygotowani fizycznie. Studentów można śmiało określić mianem odważnych, tym bardziej, że okoliczne plemiona Mansów ostrzegały o ciążącej na górze klątwie.
Grupa ratowników, nie otrzymawszy od studentów żadnego znaku życia, udała się na poszukiwania. Natrafiono na ślady obozowiska, które jasno pokazywało, że musiało wydarzyć się coś złego - namiot od wewnątrz pocięty był nożem, na śniegu znajdowały się ślady stóp, ale nigdzie nie było żadnego z członków ekspedycji. Dopiero po czasie udało się znaleźć ich ciała, których przebadanie wskazywało, że zginęli z powodu wychłodzenia organizmu. Wydaje się, że musieli uciekać w panice, ponieważ nikt z nich nie był przygotowany do dalszej drogi w trudnych warunkach. W dodatku kilka ciał miało poważne obrażenia.
Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga Anny Matwiejewej, oparta jest na tych właśnie wydarzeniach. To opowieść o młodej pisarce, która trafia na informację o tej nietypowej tragedii. Nieoczekiwanie zaczyna się ona splatać z jej własnym życiem.
Moje zdanie:
Przełęcz Diatłowa Anny Matwiejewej to nie reportaż, a powieść. Powieść, w której miesza się fikcja literacka z prawdą o wydarzeniach z roku 1959. Jak możemy dowiedzieć się ze wstępu, taka forma miała tworzyć pewien kontrast i dystans pomiędzy historią głównej bohaterki, a dramatem dziewięciorga, co miało pomóc czytelnikowi w zrozumieniu powodów tragedii. Dla mnie jednak te odmienności tworzyły pewien zgrzyt, który niestety bardzo drażnił i jedynie obniżał wartości literackie całej książki.

Dla osób, które nigdy wcześniej nie interesowały się tajemnicą Przełęczy Diatłowa wszystkie reportaże, wywiady, radiogramy czy artykuły zawarte w książce będą niesamowicie interesujące. Autorka zrobiła faktycznie dobry "research". Ubolewałam nad brakiem zdjęć, bo byłyby one zdecydowanym urozmaiceniem i świetnym dodatkiem. Na końcu książki autorka umieściła listę hipotez wraz z ich prawdopodobieństwem przedstawiających różne przyczyny śmierci studentów. Sama historia pokazuje również okrutne realia trudnego ustroju ZSRR i kuriozalnych wręcz procedur,które aby chronić tajemnice państwową, ukrywały dowody, usuwały zapisy biegłych i czyniły historie bardziej zawiłą niż należało.
Należy oczywiście wspomnieć, że Anna Matwiejewa napisała tą książkę ponad dwadzieścia lat temu. Ten fakt jest o tyle istotny, że w tej chwili wszystkie informacje w niej zawarte można bez problemu znaleźć w internecie. Także jeśli ktoś wcześniej czytał coś o samej tragedii, nie będzie zaskoczony i nie znajdzie w niej nic nowego.
Czy rosyjskiej pisarce uda się rozwiązać jedną z największych tajemnic XX wieku?
Ja wam na to pytanie nie odpowiem. I prawdę mówiąc nie odpowie wam również niniejsza książka. Jednak pozwoli wam ona wysnuć własne wnioski i przypuszczenia o tym, co stało się z dziewięcioma członkami grupy Diatłowa.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Szkoda, że okazała się słaba, bo fabuła zapowiadała się ciekawie.
OdpowiedzUsuńZaciekawiła mnie ta historia, więc szkoda, że sama książka wypadła słabo.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Przykror mi, że poczułaś zawód... ale czasem niestey tak jest. Oby kolejna lektura okazała się wciągającą fascynującą i nie okazała się słaba ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie okazała się w Twoim odczuciu ciekawsza. Mimo wszystko kiedyś i tak chciałabym po nią sięgnąć. Swoją drogą, grałam kiedyś w grę komputerową, która poruszała wątek tej tragedii - "Kholat". Specyficzna, ale klimatyczna produkcja.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się poważnie nad przeczytaniem tej książki... słyszałam o tej historii... Dziwne i niepokojące... Są takie historie i dużo jest ich na syberyjskich terenach...
OdpowiedzUsuńHistoria fajna, ale jak słabe wykonanie to szkoda czasu.
OdpowiedzUsuńNie mam w planach przeczytać tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńLubie pomieszanie fikcji i hiatorii
OdpowiedzUsuńHistoria zapowiadała się naprawdę ciekawie i już kiełkowała myśl "Ja chcę!". A potem się okazało, że jednak nie chcę. Chyba odpuszczę sobie tej pozycję a informacji o tym wydarzeniu poszukam na własną rękę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Hm... Nie dowiem się niczego nowego (a wiem sporo, bo temat ciekawy), poznam tylko opowieść swobodnie opartą na tych wydarzeniach z wplecionymi fantazjami autorki... Dość sceptycznie do tego podchodzę ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka nie okazała się lepsza. Nie interesowałam się tym tematem, więc z ciekawości mogłabym jednak sięgnąć po tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńO rany...a zapowiadało się fajnie! I temat, że tak powiem...chwytliwy... bywa niestety i tak, że twórca nie mając ekstra pomysłu, tworzy coś, co jest co najwyżej...dobre.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)