Autor: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Uroboros
Ja część z was już wie, jestem wielką fanką serialów Archiwum X i Supernatural, a także uwielbiam wszystko, co jest nadnaturalne. Demony, wiedźmy, duchy – kocham takie klimaty! Dlatego trylogia Martyny Raduchowskiej idealnie wpasowywała się w moje gusta. Zacierałam ręce, gdy wychodziły kolejne części, i od kilku lat obiecywałam sobie, że znajdę czas i wszystkie je przeczytam. Najlepiej jednym tchem, bo ponoć są świetne.
Dzięki wydawnictwu Uroboros udało mi się dorwać pierwszą część i zanurzyć w świat magicznego fantasy. Jak skończyła się moja przygoda z "Szamanką ud umarlaków"? Czy dam szansę kolejnym tomom? Zapraszam do recenzji.

Bycie czarną owcą w rodzinie to zazwyczaj nie jest powód do radości. No, chyba że jest to rodzina wariatów. Albo czarodziejów, co według Idy Brzezińskiej na jedno wychodzi.
Ida ma osiemnaście lat i uważa magię, za stek bzdur. Jedyne czego pragnie, to uwolnić się jak najszybciej od tych wszystkich zaczarowano-podejrzanych pierdół i rozpocząć normalne studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Chce mieszkać w akademiku jak przysłowiowy Kowalski i poznawać świat normalnych ludzi. Jednak...
Genetyka jest nieubłagana, a dziewczyna dysponuje wyjątkową umiejętnością - widzi i słyszy umarłych. Nie jest jednak zwykłym medium - wtedy zdecydowanie byłoby zbyt prosto i zbyt przyjemnie. Ida jest szamanką od umarlaków, czyli kimś, kto przeprowadza zagubione dusze na drugą stronę i przepowiada śmierć żyjącym. Uwierzcie mi, bycie "super medium" to nie jest taka bułka z masłem, zwłaszcza, gdy za sąsiada ma się mrocznego czarodzieja i jego demony.
Moje zdanie:

Główna bohaterka, chociaż waleczna i pyskata, bardzo często irytowała, i robiła wszystko by nie dać się polubić. Jej rozmowy z duszami były dość często płytkie i infantylne. Liczyłam na coś z większym polotem.
Dużo również nasłuchałam się także o czarnym humor, którym to rzekomo powieść ta stoi (tak sugerują niektóre recenzje), więc liczyłam, że uśmiech na ustach również pojawi mi się częściej niż raptem kilka razy na całą książkę. Być może po prostu jestem już za stara, by bawiło mnie między innymi bicie patelnią demona po głowie.
Początek powieści mnie wciągnął, by potem wraz z kolejni czytanymi stronami coraz bardziej odpuszczać. Koniec jak dla mnie zbyt chaotyczny i zupełnie niepoukładany. Nie wiem, czy taki był zamysł autorki by zostawić nas z lekkim 'WTF' na ustach, czy raczej był to przykład przerostu formy nad treścią.
Język, jakim operuje autorka, nie powala - chociaż czyta się naprawdę szybko i młody czytelnik na pewno się w nim odnajdzie. W całej powieści brakło jakiegoś spoiwa, które by trzymało to wszystko razem w zrozumiałym dla mnie porządku i iskry, która rwałaby mnie do dalszego czytania.
Do drugiej części podejdę, mając nadzieję, że przez te kilka lat przerwy autorka dopracowała niektóre aspekty i "Demon Luster" po prostu wciągnie mnie dużo bardziej. Czy tak będzie? Zobaczymy.
Ocena: 5/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuje wydawnictwu Uroboros
Ja póki co nie mam tej książki w planach.
OdpowiedzUsuńCzuje się jakby ktoś na mnie wylał kubeł zimnej wody. Od premiery i zachwytów nad ,,Fałszywym pieśniarzem" planuje tę serię nadrobić. Może to i lepiej, przynajmniej sama się bardzo nie rozczaruje. Nie lubię irytujących bohaterów.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
kurczę, teraz to mi głupio, że tak Ci obrzydziłam :) sama spróbuj. Może to po prostu ja się nie znam na tym, co fajne :D
UsuńSłyszałam o tej seri jednak nie jest to gatunek po ktory sięgam ;)
OdpowiedzUsuńGatunkowo mogłaby być, ale teraz mam wątpliwości, czy mi się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko chciałabym dać szansę tej pozycji. Choćby z uwagi na wątki paranormalne, gdyż - podobnie jak Ty - lubię historie w takich klimatach. :)
OdpowiedzUsuńOkładka jest magiczna. Przykuła moje oko. A co samej treści to chciałabym dać szansę autorowi.
OdpowiedzUsuńPomimo umiarkowanej oceny mam te książkę w planach
OdpowiedzUsuńHm, tak to napisałaś, że w sumie nie wiem, co myśleć ;) Trochę mi się skojarzyło (szczególnie wzmianka o humorze) z Martą Kisiel. Umiarkowanie podchodzę do młodzieżówek, ale kto wie, gdyby wpadła mi w ręce, z czystej ciekawości bym przeczytała. Jest w niej może nie wszystko, ale sporo rzeczy, które lubię :)
OdpowiedzUsuńJa chyba nie jestem zbyt wymagającym czytelnikiem, bo obie części połknęłam w takim tempie, że sama się nie spodziewałam. Dzięki Tobie jednak dowiedziałam się, że jest część trzecia i zaraz się za nią zabieram :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka jest przeciętna. Do tej pory czytałam o niej raczej same pozytywne opinie i byłam jej ciekawa. Nadal jestem, ale jednak już trochę mniej. ;)
OdpowiedzUsuńBycie czarną owcą to też przywilej... ;)
OdpowiedzUsuńTytuł brzmi strasznie a jednocześnie zaciekawia ;)
OdpowiedzUsuń