Autor: Manel Loureiro
Wydawnictwo: Muza SA
Opowieściom o statkach-widmo, snutym przez marynarzy i rybaków, zawsze towarzyszyły strach i duża niewiadoma. Te tajemnicze statki opisywano jako zjawy, które materializują się po środku morza i szybko znikają, co jest odczytywane jako zły omen. Mogą to być widma, ale także (o zgrozo!) całkiem realne jednostki, których załogi opuściły statek. Choć większość z nich to legendy, czasami pozbawione autentyczności, niektóre z tych nawiedzonych statków nadal prowokują spekulacje i budzą lęk. Nazywa się je "statkami bez duszy." Oto historia jednego z nich...

W sierpniu 1939 roku stary angielski węglowiec "Pass of Ballaster" prawie zderza się na środku oceanu Atlantyckiego z olbrzymim statkiem wycieczkowym o nazwie „Valkirie”. Nieoświetlony transatlantyk dryfuje w gęstej mgle. Marynarze zaniepokojeni ciszą panującą na liniowcu decydują się wejść na pokład, i tak bosman i dwaj oficerowie zapuszczają się wgłąb tajemniczego statku. Odkrywają ślady świadczące o niedawnej obecności setek pasażerów, ale odnajdują tylko jednego żywego człowieka: noworodka owiniętego w tałes, z gwiazdą Dawida na szyi.
Londyn, czasy współczesne, młoda dziennikarka Kate Kilroy będąca w żałobie po tragicznej śmierci męża, otrzymuje niecodzienną sprawę zbadania niedawno kupionego, przez potężnego magnata finansowego, statku widmo znanego jako „Valkirie”. Splotem różnych okoliczności Kate zostaje zaproszona na pokład wyremontowanego okrętu. Dołącza do niewielkiej załogi składającej się z najlepszych naukowców, techników i wojskowych. Równo po 70 latach przerażający transatlantyk wypływa w kolejny rejs, którego celem będzie odkrycie tajemnicy sierpniowej nocy roku 1939.

Moje zdanie:
To, co niesamowicie przyciągnęło mnie do tej książki, to tajemnicza i magnetyczna okładka. Kiedy otwieramy książkę – wewnętrzna strona okładki prezentuje bulaj z widokiem na otwarte morze, zupełnie jakby czytelnik był zachęcany do tego, aby poczuł się jak jeden z pasażerów.
Za to należy się olbrzymi plus.
Wchodząc do wnętrza, fabularnie „Ostatni Pasażer” jest dziełem czysto rozrywkowym i nie stara się nawet wywoływać w czytelniku jakichkolwiek głębszych przemyśleń.
Pierwsza część książki - opis początkowych zdarzeń, śledztwo i moment wypłynięcia okrętu napawają optymizmem. Zagadki z przeszłości intrygują i sprawiają, że z wielkim zaciekawieniem śledzi się wydarzenia.
Potem jednak zaczyna się przysłowiowy groch z kapustą. Im dalej brniemy w treść książki, tym bardziej odnosimy wrażenie, że przeszliśmy na jakiś tani horror klasy B. Pasażerowie tej książki poczynają sobie wręcz absurdalnie, jak na sytuację w której się znaleźli. Pomijam już sceny, które moim zdaniem ściągnęły tę książkę do poziomu dna... seks z duchem? Oh, come on!
Niestety przy końcu książki autor zupełnie zapomniał o sztuce pisania. Dostajemy infantylne porównania rodem z podstawówki: chcąc wyrazić, że grono postaci skupiało uwagę na bohaterce pisze, że „rzucała się w oczy niczym pchła na psich jądrach”.
Szkoda, bo książka miała swój potencjał, który został zaprzepaszczony...
Ocena: 4/10 (za bardzo dobry wstęp, reszty można nie czytać, i okładkę z pomysłem.
Raczej nie sięgnę :( Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńto nawet lepiej ;)
UsuńA tak pięknie się zapowiadała ;) Przyznam się, że jak tylko zaczęłam czytać Twoją recenzję byłam przekonana, że to książka dla mnie (uwielbiam takie tajemnicze klimaty), jednak teraz już wiem, że po nią nie sięgnę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie ciągnie mnie do takich książek, a skoro nie polecasz to podwójnie ją sobie daruję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Okładka cudna, mimo, że to nie moja liga tematyczna =)
OdpowiedzUsuńJakoś nie moje klimaty. Nie przemawia do mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńSErdecznie pozdrawiam.
https://nacpana-ksiazkami.blogspot.com
Szkoda, że się zawiodłaś. Ta książka definitywnie trafia w moje gusta, ale teraz trochę boję się jej czytać :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ksiazkowa-przystan.blogspot.com
Trochę szkoda, że książka okazała się słaba, bo muszę przyznać, że sama fabuła zapowiadała się ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o autorze, ani o tej książce. Ale to zdecydowanie coś dla mnie.
OdpowiedzUsuń