Autor: Dmitry Glukhovsky
Wydawnictwo: Insignis

Głównym bohaterem powieści jest Dmitrij Aleksiejewicz, na co dzień zajmujący się tłumaczeniem na rosyjski prostych, anglo- i francuskojęzycznych tekstów. Brak pieniędzy na opłacenie bieżących rachunków zmusza bohatera to podjęcia się przetłumaczenia starego, hiszpańskiego manuskryptu. Dokument ten okazuje się być dziennikiem jednego z członków wyprawy, która w XVI wieku miała za zadanie znaleźć najcenniejszą księgę Majów, od której zależą losy całego świata.

"Gdyż nieszczęście świata w tym, że chory jest Bóg jego,
stąd i świat choruje. W gorączce jest Pan i jego dzieło gorączkuje.
Umiera Bóg i stworzony przez niego świat umiera."
Cóż mogę powiedzieć:
Pierwsze spotkanie z D. Glukhovskym zaliczam do naprawdę udanych, a Czas zmierzchu uznaję za dobrą, wciągającą książkę. Ba! Co ważne, powieść ta zmusiła mnie do kilku przerw, by samemu zacząć zagłębiać się w cywilizację majów i szukać informacji o występujących w tej powieści bohaterach. (Tak, tak Drodzy Państwo, Diego De Landa faktycznie istniał :) )
Fabuła jest genialna zarysowana – są tajemnice świata majów, są monstra z piekła rodem i jest dreszczyk emocji. Warto nadmienić, że w pewnych momentach lektury autentycznie się bała, a już dawno żadna książka nie wywołała u mnie strachu. Język którym posługuje się autor, jest lekki, elastyczny, natomiast na pewno nie można użyć słowa "banalny".
Jedynym minusem jest samo zakończenie. Niby powinno zmuszać do reflekcji nad nieuchronnością śmierci każdego człowieka, jednak dla mnie było mdłe i bez wyrazu. Odczułam wrażenie, że autor zupełnie nie miał pomysłu.
Rzecz o której chciałabym wspomnieć na sam koniec, to szata graficzna książki. Muszę przyznać, że oddaje w pełni klimat . Mroczne rysunki, hiszpańskie tytuły i okładka, która przyciąga wzrok są niewątpliwymi atutami. Tutaj bardzo, ale to bardzo duży plus!
Fabuła jest genialna zarysowana – są tajemnice świata majów, są monstra z piekła rodem i jest dreszczyk emocji. Warto nadmienić, że w pewnych momentach lektury autentycznie się bała, a już dawno żadna książka nie wywołała u mnie strachu. Język którym posługuje się autor, jest lekki, elastyczny, natomiast na pewno nie można użyć słowa "banalny".

Rzecz o której chciałabym wspomnieć na sam koniec, to szata graficzna książki. Muszę przyznać, że oddaje w pełni klimat . Mroczne rysunki, hiszpańskie tytuły i okładka, która przyciąga wzrok są niewątpliwymi atutami. Tutaj bardzo, ale to bardzo duży plus!
"Jestem tu już całą wieczność i gotów jestem tkwić w tym miejscu jeszcze równie długo.
I nie porzucę swojego posterunku, póki nie zobaczę, jak poprzez kłęby burzowych chmur gdzieś niewiarygodnie daleko przebłyskuje pierwszy promyk podnoszącego się z łoża śmierci Słońca."
Książkę gorąco polecam.
Ocena: 8/10
Wstyd przyznać ale nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora. Czas najwyższy nadrobić zaległości. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię serie „metro”, wiec tę pozycje tez przeczytam!
OdpowiedzUsuńInteresująca recenzja :)
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńZaintrygowało mnie to zakończenie fantastyke lubie wiec myśle że to coś dla mnie
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego autora <3 Ten tytuł na razie mam jeszcze w planach, ale niedługo będzie czytany :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze nic Gluhovskiego, ale zamierzam nadrobić :)
OdpowiedzUsuń